Przez pewien czas nie do końca rozumiałem pseudo fenomen FREMO.
Słowa wymawianego z nabożną trzecią
przez niektórych modelarzy, z którymi miałem przyjemność prowadzić konwersację
Aż ostatnio postanowiłem zgłębić tajniki tego iście magicznego słowa
Wszedłem na
stronę i zacząłem czytać od przysłowiowej dechy do dechy
Oczywiście w wersji niemieckiej
która jest właściwa dla tej witryny. Reszta tłumaczeń, które niby można wybrać, jest niepełna
Ba.. nawet nie zawiera wszystkich zakładek
Czego się dowiedziałem po przestudiowaniu? Że w latach 80-tych zebrało się kilku gości i ustalili, że wymyślą jakiś standard budowy oraz połączeń makiet i narzucą go wszystkim innym maluczkim
Oraz że ruch kolejek będzie odbywał zgodnie z zasadami realu. Pomysł się przyjął i znalazł trochę zwolenników w skalach 1:160, 1:120, 1:87, 1:76, 1:45, 1:32 i 1:22,5.
W nawiasie pisząc Zetunia ma szansę, zostać sfremowana w Polsce z polskim standardem czego życzę sobie i wam koledzy z forum
Wracając do tematu. Wszystko ok, jeśli chodzi o normalizację budowy modułów itp., itd. (sam pomysł makiet modułowych zaczerpnięty z USA) wspaniała idea
Tylko nadal nie rozumiem idei zapisywania się polaków do Niemieckiego klubu.
Fakt, że obecnie organizacja liczy sobie 2500 członków razem wziętych z 9 państw gdzie większość to Niemcy, ale co z tego wynika? O co tu chodzi? Czy to jest jakiś prestiż należeć do FREMO? Ta organizacja niczego nie oferuje swoim członkom zwłaszcza z naszego kraju.
No oprócz publikacji klubowej Hp1, której cena jest wliczona w roczną składkę 45,00 €. To trochę za mało.
Organizacja swoim członkom powinna na przykład oferować legitymacje przynależności, jakieś klubowe koszulki wykonane tam na miejscu. Na zjazdach w centrali powinni mieć zapewniony nocleg i wyżywienie z pieniędzy klubowych. Niczego takiego się nie doczytałem na stronie stowarzyszenia.
Więc po co komu przynależność do FREMO